piątek, 13 kwietnia 2018

Pogryzienia i inne wypadki z psami

Ostatnie wydarzenia z Trąbek Wielkich, gdzie zawodnik IPSC (strzelectwo sportowe) zastrzelił sąsiadowi rocznego psiaka wywołał dość sporą falę dyskusji w internecie i mediach społecznościowych. Z resztą, jak każdego roku na wiosnę, temat psów i nieodpowiedzialnych właścicieli (problem wszechobecnych kup), wraca jak bumerang.

I zawsze to samo – pies to powinien na smyczy siedzieć i w kagańcu. Zawsze. Bezapelacyjnie. Bo przecież są dzieci, bo to tylko zwierzę, a co jak zaatakuje? I jak zawsze kończy się to awanturą podzielonego i skłóconego społeczeństwa.

Jako, że sam posiadam psa (nasz zabójca na zdjęciu), to chciałem ten problem wypadków z udziałem psów zgłębić. Czy faktycznie jest to tak duży problem, jak podają to media? Czy strach jest uzasadniony? Wszak sam spotkałem się niejednokrotnie z agresją ze strony innych psów czy to wobec mnie, czy to wobec mojego psa. Niemniej jednak do tej pory nic się nie stało (a już trochę po świecie chodzę). Nie uważam, abym był w bezpośrednim niebezpieczeństwie. Wszak życie na ograniczonej powierzchni zurbanizowanych przestrzeni zawsze będzie powodować konflikty. Tak jest wśród nas – ludzi – jak i zwierząt.  Zacząłem szukać informacji. Jakichkolwiek badań, danych statystycznych itp. No jest ciężko. Okazuje się, że w Polsce nie prowadzi się badań ogólnokrajowo, a i te wyrywkowe, ograniczone do konkretnych miast/gmin/powiatów są miernej jakości, gdyż nie odzwierciedlają najważniejszego aspektu – jaki jest odsetek wypadków z udziałem psów względem wszystkich wypadków? Mało tego nie ma jednorodnej systematyki względem tak banalnej kwestii jak to, co jest urazem w wyniku ataku psa, a co nie. Tak samo jak nie ma definicji co jest atakiem psa, a co zwykłym wypadkiem. Mało też kto wie, ale Polska jest drugim w Europie krajem pod względem ilości psów i mamy też największe w Europie schronisko, a co za tym idzie jedno z największych na świecie. Powiązanie tych faktów (no i paru innych czynników jak np. znany proceder pseudohodowli, problemy z terminowością szczepień, niesprzątanie, znęcanie się itp) daje wniosek, że nie potrafimy zając się psami odpowiedzialnie.

Trochę prawdy, trochę mitów.

Badań na świecie zgłębiających zagadnienie jest sporo. I to bardzo kompleksowych. Patrząc tylko na same wypadki z psami można odnieść wrażenie, że jest ich dużo. Liczby bezwzględne (najczęściej ekstrapolowane z wybiórczych badań) robią wrażenie. Zwłaszcza z krajów o dużej liczbie mieszkańców jak np. USA. I można znaleźć tam informacje o prawie 350 tysiącach wizytach w ER (taka ichnia wersja SORu/izby przyjęć) z powodu psich ataków. Ale jednocześnie według danych z „US Consumer Product Safety Comission: NEISS data for 2003” większa liczba wizyt w ER w porównaniu do pogryzień psów, wynika z użycia: drzwi (około 400 tys.), łóżek (około 500 tys.), czy stołów i krzeseł (około 620 tys.). Czy przy takim ujęciu problemu, to cały temat nie wydaje się być naciągany?  W Polsce mamy ok 7,5 miliona psów. Dużo prawda? Ale czy jeśli napiszemy, że ma miejsce np.: 1000 ataków rocznie (tak naprawdę, to nie wiadomo ile ich jest w skali całego kraju, wszelkie szacunki są przybliżone i oparte na wyrywkowych danych), to jest to dużo, czy mało? Patrząc na samą liczbę –dużo. Ale patrząc na to, że psów jest aż 7,5 mln, a według badań Fiszdon i Boruta z 2013 97,8% z nich kończy się tylko drobnymi/powierzchownymi obrażeniami (co jest zbieżne z danymi z innych krajów). Większość ataków dotyczy domowników i jest spowodowana błędami ludzkimi – brakiem należytej edukacji dzieci, szkolenia psów i ogólnej świadomości psich potrzeb. Brytyjczycy rozwiązali ten problem grą edukacyjną Blue Dog, dzięki której odsetek wypadków z psami zmalał o 40%. Ba – po głębszej analizie zagadnienia okazuje się, że za najwięcej pogryzień odpowiadają kundelki czy „milusie” labradorki, a psy ras uznanych za agresywne (plus kilku innych uważanych popularnie za agresywne) dają tak mały odsetek wypadków, że nawet zebrane wszystkie do kupy razem nie dają 1% wypadków.

No, ale jak to tak? Przecież media regularnie bombardują nas kolejnymi ofiarami, kolejnymi atakami. Gdzie tkwi haczyk? Ano właśnie w potędze informacji strachu. Faktycznie – do mniejszych lub większych wypadków dochodzi. Nie da się tego uniknąć. A atak psa po prostu budzi wyobraźnię i podstawowe lęki i taki news dobrze się sprzedaje.

A kto pamięta, że z powodu wypadków w polskich szkołach ginie więcej dzieci niż górników w kopalniach? Tak! W 2014 roku okazało się, że z powodu złego stanu technicznego naszych szkół i nieodpowiedzialnego zachowania dzieci, w naszych szkołach miały miejsce 44 wypadki śmiertelne. W tym samym roku, w kopalniach zginęło 14 górników. Pogryzień ze skutkiem śmiertelnych udało mi się wyszukać w Polsce, od 1997 roku 7. Jest to siedem śmiertelnych wypadków na przestrzeni 20 lat. Z czego i tak jeden dotyczył złodzieja, który wtargnął na chronioną posesję, a kolejny był…niejasny – w sensie był martwy człowiek z ranami, ale nie udowodniono jednoznacznie, iż to pies zagryzł. Najprawdopodobniej umarł w wyniku ataku padaczki, a głodny pies po kilku dniach zaczął skubać leżące na słońcu ciało. Ostatecznie psa nie uśpiono.

Chcecie poczytać więcej odnośnie badań nad zjawiskiem?
Tutaj macie zestaw linków:

http://www.petside.pl/blog/pogryzienia-przez-psy/

http://dobrypies.eu/psie_pogryzienia_-_mity_i_fakty_na_podstawie_janis_bradley.,doc,25.html

http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/861747,w-szkolach-ginie-wiecej-dzieci-niz-gornikow-w-kopalniach-dyrektorzy-zrzucaja-wine-na-uczniow.html

http://www.anglia.today/biezace-wydarzenia/psy-najczesciej-bedace-sprawcami-pogryzien-w-uk-to-labradory