poniedziałek, 9 kwietnia 2018

ENERGIA WYSIŁKU

Glikogen energia wysiłku
Przyjęliśmy, że energię do podejmowania wysiłku czerpiemy z tkanki tłuszczowej. Wszak od początku naszej edukacji mówi się nam, że to rezerwuar energetyczny organizmu. I co do zasady tak właśnie jest, ale przetworzenie energii zamkniętej w komórkach tłuszczowych na formę dostępną dla mięśni trochę jednak trwa. Skąd zatem czerpać energię w tym czasie? Słowo, którego szukasz to glikogen.

Glikogen jest energetycznym wielocukrem w naszych mięśniach (79%), wątrobie (14%) i krwi (w formie glukozy, pozostałe 7%). Rezerwy glikogenu w mięśniach przeciętnego człowieka wynoszą mniej więcej 200–300g. Dzięki technikom superkompensacji glikogenu, sportowcy mogą go mieć nawet dwa razy więcej. Jego ilość (i struktura) jest niezmiernie ważna podczas intensywnych i ciężkich ćwiczeń, gdyż glikogen mięśniowy stanowi główne źródło energii w czasie wykonywanej pracy. U normalnych ludzi, struktura glikogenu ma formę przypominającą wiele par splątanych słuchawek wyciągniętych z kieszeni. Wydajność przekształceń takiej struktury jest wystarczająca dla normalnego człowieka w codziennych czynnościach. Jednak nie dla sportowca. Dzięki superkompensacji glikogenu jest go nie tylko więcej, ale jego struktura robi się bardziej uporządkowana. Oznacza to, że mięśnie mają więcej dostępnej energii i przez dłuższy okres czasu. Ma to szczególnie istotne znaczenie przy ciężkich i dłuższych wysiłkach jak np.: biegi terenowe czy długodystansowe lub sporty walki, bo więcej energii dostępnej dla mięśni w czasie ich pracy oznacza lepszy wynik końcowy.

No dobra, ale jak to osiągnąć?

Technik superkompsacyjnych jest kilka. Opierają się one na dwóch częściach:

1) zużyciu zapasu glikogenu poprzez dietę nisko węglowodanową i ciężki trening,
2) regeneracja przy diecie wysokowęglowodanowej (węglowodany proste, wysoki indeks glikemiczny).

W zależności od przyjętego modelu, mówi się, że potrzeba od 24h do kilku dni, aby uzyskać ten efekt. O plusach i minusach poszczególnych metod nie będę się rozpisywał, bo mamy ich kilka wariantów, a każda będzie równie skuteczna. Oczywiście, proces superkompensacji glikogenu przeprowadza się w dniach bezpośrednio poprzedzających nasz start, aby mieć jak najwięcej dostępnej energii na samych zawodach. Proces ten, dla wielu ludzi jest wyzwaniem, gdyż wprowadzanie radykalnych zmian nie zawsze jest dobrym pomysłem. Niemniej jednak, zjawisko to działa, ma swoje podstawy naukowe i z powodzeniem jest stosowane zarówno przez zawodowców, jak i amatorów.

Trochę inaczej jest w wysiłku o małej intensywności, w czasie którego zapasy glikogenu naruszane są w niewielkim tylko stopniu. W takich warunkach naszym głównym paliwem pozostaje "tłuszcz".

Jakie to ma konsekwencje dla zwykłych śmiertelników, chcących zrzucić zbędne kilogramy? 

Oczywiście – duże. Jak wspomniałem, w ciele każdego człowieka jest ok 200-300g glikogenu. W miarę jak jest zużywany, to jest i odbudowywany dzięki węglowodanom z posiłków, a zapasy tłuszczu zostają – teoretycznie – nie naruszone. Idąc tym tropem, dochodzimy do wniosku, że można się tak kręcić bez końca. Co my zrzucimy 200-300g, to je znowu odbudujemy i tak w koło. Dlatego, pierwsze skrzypce ma ogólny bilans kaloryczny posiłków, ale jeśli mamy do wyboru spalić 300kcal z biegu i 300kcal z marszu, to lepiej wybrać to drugie, bo zdecydowana większość zużytych kalorii będzie pochodzić z tkanki tłuszczowej. 

Niestety, takie rozważania zawsze pozostają teoretyczne. Nikt bowiem nie rozważa podejmowania określonych aktywności/treningów względem ich równoważnych zapotrzebowań kalorycznych, no bo jakby to wyglądało? „Hmmm dzisiaj spalę sobie 500kcal na treningu…co by tu wybrać: ciężary czy spacer” ? Nie, nie i jeszcze raz nie!  Każdy z nas wie jak to wygląda: „dobra, mam wolną godzinkę, to sobie wyskoczę na siłkę”. Skoro mamy raptem 60min wolnego czasu, to oczywiście najkorzystniejszy trening będzie tym, który zużyje nam najwięcej kalorii w tym samym czasie, a więc im intensywniej – tym lepiej. Wiele takich dywagacji ma bowiem znaczenie na poziomie naukowym, ale w żaden sposób nie przekłada się to na realne i namacalne efekty u statystycznego Kowalskie. Dlatego nie dajcie się zwariować i po prostu ćwiczcie – nie ważne co, ważne abyście czerpali z tego przyjemność!