czwartek, 30 listopada 2017

CARB BACKLOADING - teoria, która (nie)działa

carb backloading
Jeszcze w zeszłym roku, w wielu magazynach i portalach na polskiej scenie sportu, można było przeczytać o tej niezwykłej metodzie „zdobywającej co raz większą popularność”. O co tu chodzi? Z grubsza, o manipulację insuliną dla uzyskania przyrostu suchej masy mięśniowej. Cytując Kiefer’a: "Carb Back-Loading is simply you don’t eat carbs during the first half of the day, you basically ignore all the health experts out there, and then at night, after you train you can eat a lot of carbs and not gain body fats and actually gain muscle mass and lose body fat." Dla tych co to nie abla: „Carb backloading jest prosty – nie jesz węglowodanów w pierwszej połowie dnia. Zasadniczo ignorujesz zalecenie ekspertów żywieniowych w tej kwestii. Natomiast na noc, po treningu, możesz jeść mnóstwo węglowodanów i nie będziesz tył w tłuszcz, a w mięśnie, a tkanka tłuszczowa będzie maleć.”

Jak to się robi?

Carb backloading opiera się o dietę tłuszczowo-białkową i wieczorne treningi. Węglowodany są przyjmowane jedynie po treningu, na noc. W dni nietreningowe, ograniczamy węglowodany do minimum, czyli do 30-50 g na dobę. Teoretycznie, metoda ta nie wymaga restrykcyjnego liczenia kalorii.

Jak ma to działać?

Chodzi o to, aby dietą i treningiem stymulować insulinę do wytwarzania glikogenu, ale tylko w dni treningowe, bo jego nadmiar powoduje przyrost tkanki tłuszczowej. Ponadto, dzięki okresowemu ładowaniu węglowodanów trzustka nie jest przeciążona pracą non stop, a i sam organizm na insulinę lepiej reaguje. Kolejną zaletą tego treningu ma być lepsza stymulacja hormonu wzrostu oraz przedłużenie jego działania, dzięki obniżeniu poziomu insuliny oraz dzięki diecie bogatej w białka i tłuszcze. Ma też redukować poziom kortyzolu.

Czy ta metoda naprawdę działa?

Nie. John Kiefer, twórca tego sposobu treningu i odżywiania sam przyznał w wywiadzie w czerwcu 2015 roku, że założenie to, było tylko teoretyczne i okazało się być błędem. Poniżej fragment artykułu “John Kiefer Admits Carb Backloading Is Wrong” autorstwa Dayne Hudson’a:

Interviewer:  So let's talk about some of the stuff you were wrong about, the ones that were the most surprising for you in regards to carbonate or carb backloading that you thought was one way but is perhaps another?

Kiefer:           .…Eh…..that’s gonna open up a can of worms. So I'm pretty much convinced that the insulin hypothesis as it stands is totally wrong.

Trzeba przyznać, że trzeba mieć jaja, aby do takiego błędu się przyznać. I tej odwagi gratuluję. Hejterów i innych tłumoków pragnę przestrzec: tak wygląda świat nauki. I tym Kiefer wygrał. Miał jakieś założenia, miał teorię (choć znalazłem również informację, że nie był jej twórcą, a propagatorem, bo sam pomysł w różnych wersjach przewijał się “od czasów Arnolda”). Sprawdził i wyszło, że nie działa. Nie szedł dalej w zaparte dla mamony, nie nabijał sobie kabzy sprzedając lód Eskimosom. Rozwijał się, czytał, robił badania, śledził publikacje na ten temat. Wygrała nauka, szczerość i uczciwość, jakiej próżno by szukać w naszym kraju.

Dlaczego to nie działa?

Po pierwsze dlatego, że badania, które teoretycznie potwierdzałyby mechanizm działania, na którym opiera się ta metoda, były niskiej jakości. Po prostu były obarczone dużym błędem. Jedno z takich badań (z roku 2011) trwało pół roku i obejmowało pewną grupę Izraelskich policjantów. Tyle, że nie było mowy o carb backloadingu, a jedynie o tym, że część jadła równomiernie przez cały dzień, a część wieczorami. W obu przypadkach kaloryczność była identyczna i wynosiła 1500 kcal. Grupa jadająca wieczorami schudła mocniej, co miałoby dowodzić większej skuteczności wieczornych posiłków. Wszystko pięknie, ale nie było tam mowy o treningu, a jak na półroczną badanie, to różnica wynosiła niecały kilogram. A to zbyt mało, aby wyciągać z tego wnioski. Podobnych badań było więcej, ale dotyczyły odchudzania i zmiany nawyków.

Dzisiaj wiemy również, że komórki mięśniowe (ale i nie tylko one) są bardziej wrażliwe na insulinę w pierwszej połowie dnia, co po prostu przeczy podstawie idei carb backloadingu. Co ciekawsze, Kiefer utrzymywał, że spożywając potreningowo węglowodany silnie o wysokim indeksie glikemicznym. to insulina ma spory wyrzut, ale jedynie chwilowy i szybko opada do normalnego poziomu. Tu szczerze nie wiem skąd się to wzięło. Ten temat jest bardzo mocno badany ze względu na rosnący problem cukrzycy. Silny wyrzut jest, ale przy spożyciu kilkuset kcal z węglowodanów tego typu, to insulina wcale tak szybko nie opada.

Podobnie jest z kortyzolem, bowiem trening fizyczny - czy nam się to podoba czy nie - wpływa na jego podniesienie, a nie obniżenie. Dodatkowo, łatwo przekroczyć zapotrzebowanie kaloryczne, jeśli się tych kalorii nie liczy, a wtedy zamiast mięśni - będzie rósł tłuszcz. To już dowiedziono dawno temu - większe znaczenie ma to nie kiedy jemy, ale w jakiej ilości.

Skąd zatem pozytywne efekty?

Przede wszystkim stąd, że metoda ta wymusza zmiany w myśleniu i nawykach. I mimo wszystko - ogranicza spożycie węglowodanów. Bardzo często, zmiany - o ile nie są “na minus” to działają stymulująco. Dlatego co jakiś czas zmieniamy ćwiczenia. Organizm się adaptuje i nie reaguje tak dobrze, jak na początku. Zmieniając ćwiczenia, wymuszamy jego lepszą pracę. Z dietą jest podobnie - wprowadzając zmiany co jakiś czas, wymuszamy lepsze jej efekty. Z tego samego powodu nie jest to metoda dla osób początkujących, bo na nie działa praktycznie wszystko. Jest to sposób dla osób już zaawansowanych, często w okresie zastojów, jako dodatkowy stymulator. Także nie jest to zasługą metody samej w sobie, ale faktu dokonania zmiany jako takiej i tego, z czym się wiąże: ograniczeniem węglowodanów i zmiany nawyków żywieniowych.