wtorek, 25 kwietnia 2017

Walka z otarciami i odparzeniami

zdrowie jego nać otarcia odparzenia itp
Otarcia, bąble, pęcherze, odparzenia, wypryski, zapalenia mieszków włosowych - wszyscy biegający i ćwiczący to znają. Każdy ma jakiś swój sposób – wazelina, zasypki, maści wszelkiego rodzaju. Jednak nie zawsze to działa. W akcie desperacji szukamy internetowych szamanów i odprawiamy voodoo przed zawodami. I nie raz też polegamy wracając z zatartymi pachwinami czy odparzoną przerwą pośladkową.

Jak większość, tak i ja zmagam się z tym problemem. Lata treningów, kontuzji, basenów, kontaktu z chemią gospodarczą i różnymi alergenami spowodowało, iż mam bardzo wrażliwą skórę i niewiele mi trzeba, abym sobie coś zatarł lub odparzył. Są oczywiste oczywistości, które bardzo często działają, jak lepszej jakości bielizna itp. Ale co w sytuacji, kiedy zadbaliśmy należycie o te wszystkie kwestie, a problem jak był, tak jest?
Wtedy zaczynamy bawić się w druida Panoramiksa i testujemy różne mikstury. Talki, antyperspiranty (nie tylko w formie dezodorantów pod pachy), maści, wazelina. I nawet okazuje się, że to niekiedy działa. Bądźmy jednak szczerzy – kto lubi to uczucie wazeliny w pachwinach, czy ślizgających się o siebie pośladków od innych smarowideł? Tym bardziej, że i to nie zawsze rozwiązuje problem?

W pewnym momencie zaświtała mi w głowie pewna myśl - przecież jedną z najstarszych i najskuteczniejszych strategii łowieckich jest polowanie na wyczerpanie. Jakby to było możliwe, gdyby łowczy zmagaliby się z omawianymi tutaj problemami? Coś mi tu ewidentnie nie grało. Coś musieliśmy zrobić złego dla naszej skóry. Dlatego postanowiłem skupić się na problemie kondycji skóry i jej prawidłowym wykonywaniu jej biologicznych funkcji. Na pierwszy ogień poszło lepsze zbilansowanie diety. Po prostu wyeliminowałem (lub ograniczyłem) produkty, które działają na skórę drażniąco (np. śmieciowe żarcie, kakao) lub powodują intensyfikację stanów zapalnych (np. oleje roślinne). Już tylko ten zabieg spowodował, że sytuacja znacząco się poprawiła. Ciężko mówić tu o jakichś procentach rozwiązania problemu. Po prostu różnica była zauważalna, wyraźna i znacząca. Wypryski zniknęły niemal całkowicie, szybciej się goiły i były mniej bolesne.

Kolejna sprawa – balsam po każdym prysznicu. Niestety, ale woda wysusza i to czuć. Niekiedy potrafiłem mieć pęknięcia skóry z tego tytułu do krwi - nie tylko na palcach, w okolicach opuszków i paznokciach, ale i na żebrach. Balsamy i smarowidła stosuję już z powodzeniem od lat i faktycznie zabezpiecza to moją skórę przed negatywnymi skutkami przesuszenia. Testowałem różne produkty. Od wielu, na dłuższą metę dostawałem różnych reakcji alergicznych. Najlepiej jednak u mnie sprawdza się zwykła oliwka lub balsamy dla niemowlaków. Wychodzi na to, że mam tyłek stworzony do jedwabiu. Gdyby nie trauma dolegliwości jakie mi z tego tytułu towarzyszyły, to nawet bym się z tego pośmiał...

Ostatnia sprawa to niedawne odkrycie. Zamieniłem żele do mycia na hipoalergiczne, glicerynowe, tradycyjne mydło w kostce. Okazało się, że choć przy normalnym funkcjonowaniu nie miało to na mnie wpływu, to jednak substancje zawarte w żelach zatykają pory – jak choćby substancje zapachowe zawarte w żelach, których zapach czuć jeszcze długo na naszej skórze, mimo że wylewamy hektolitry wody na ich spłukanie. Efekty tej zmiany są o tyle ciekawe, że i mój pot ma inny, mniej agresywny zapach. Okazuje się, że mydła tego typu lepiej wpływają na mikroflorę naszej skóry, a całkowicie się spłukując ze skóry nie zatykają jej. Jest to też zasługa mojej żony – lubi zagłębiać się w szczegóły etykiet i dokonała bardzo dobrego wyboru z mydłem, bo jednak nie wszystkie „hipoalergiczne” takimi są naprawdę.

Efektem tych wszystkich działań było przebiegnięcie półmaratonu bez maści, zasypek, wazeliny, smarowideł i bez… żadnych otarć czy odparzeń. Oczywiście – każdy z nas jest inny i na każdego działają inne prawidła. Niemniej jednak tym wpisem chciałbym dać do myślenia, jak na pozór błahe rzeczy mogą mieć duże skutki. I czasem warto zagłębiać się w co raz mniejsze szczegóły, ale dopiero po załatwieniu spraw najważniejszych – tych oczywistych oczywistości. Nigdy odwrotnie.