Po rocznej przerwie wracam do ćwiczeń. Ale w sumie po co? No cóż - aby być niczym młody Bóg :D
Jako, że do miłosiernych nie należę, za to często rzucam gromami pod nosem, to moim naturalnym wyborem był THOR lub też Tor, tak bardziej swojsko...
Cele projektu:
1) mieć zajebistą brodę - godną boga
2) mieć zajebiste ciało - godne boga
3) mieć zajebistą kondycję - godną boga
Punkt pierwszy zrealizowałem już przed rozpoczęciem projektu. Pierwszy SUKCES i odblokowanie pierwszej boskiej zdolności - podróż w czasie.
Co do punktu drugiego - zdania są podzielone. Brzuszek - bosko plastyczny. Co jest wystarczająco blisko celu. Przynajmniej jak dla mnie. Ale kto słyszał Zamachowskiego i Grupę MoCarta "Kobiety jak te kwiaty" ten wie, w czym rzecz. No nie ma zmiłuj, jedynym facetem, za którym moja żona może biegać z wywieszonym językiem i błyszczącymi oczami jestem ja. Teraz trzeba będzie na to zapracować.
Punkt trzeci jest w czasie realizacji. Jak zaczynałem od marszobiegów we wrześniu (głównie był to bieg po piwo i spokojny marsz triumfu - przecież nie może się zbuszować), tak teraz jestem na etapie 30 minut ciągłego biegu, bynajmniej już nie po napój bogów, ale rekreacyjnie, na łonie natury z psiakiem u boku. Nie ma się czym chwalić, ale wstydzić się już nie muszę.
Tak naprawę projekt, po konsultacji z moją osobistą trenerką i dietetyczką w postaci mojej żony (prawie jak trzyosobowy harem) postanowiliśmy rozłożyć na dwa lata. Cel pierwszy - runmageddon wiosną i korona półmaratonów w przyszłym roku. Cel ostateczny - maraton z przeszkodami.
Jak myślicie? Jest to możliwe?
Jako, że do miłosiernych nie należę, za to często rzucam gromami pod nosem, to moim naturalnym wyborem był THOR lub też Tor, tak bardziej swojsko...
Cele projektu:
1) mieć zajebistą brodę - godną boga
2) mieć zajebiste ciało - godne boga
3) mieć zajebistą kondycję - godną boga
Punkt pierwszy zrealizowałem już przed rozpoczęciem projektu. Pierwszy SUKCES i odblokowanie pierwszej boskiej zdolności - podróż w czasie.
Co do punktu drugiego - zdania są podzielone. Brzuszek - bosko plastyczny. Co jest wystarczająco blisko celu. Przynajmniej jak dla mnie. Ale kto słyszał Zamachowskiego i Grupę MoCarta "Kobiety jak te kwiaty" ten wie, w czym rzecz. No nie ma zmiłuj, jedynym facetem, za którym moja żona może biegać z wywieszonym językiem i błyszczącymi oczami jestem ja. Teraz trzeba będzie na to zapracować.
Punkt trzeci jest w czasie realizacji. Jak zaczynałem od marszobiegów we wrześniu (głównie był to bieg po piwo i spokojny marsz triumfu - przecież nie może się zbuszować), tak teraz jestem na etapie 30 minut ciągłego biegu, bynajmniej już nie po napój bogów, ale rekreacyjnie, na łonie natury z psiakiem u boku. Nie ma się czym chwalić, ale wstydzić się już nie muszę.
Tak naprawę projekt, po konsultacji z moją osobistą trenerką i dietetyczką w postaci mojej żony (prawie jak trzyosobowy harem) postanowiliśmy rozłożyć na dwa lata. Cel pierwszy - runmageddon wiosną i korona półmaratonów w przyszłym roku. Cel ostateczny - maraton z przeszkodami.
Jak myślicie? Jest to możliwe?