piątek, 23 września 2016

PROBLEMY ZE STAWAMI - CO ROBIĆ?

 
Każdy z nas – i ci co ćwiczą i ci co nie ćwiczą, koniec końców ma problem (mniejszy lub większy) ze stawami. Ja również się z tym borykam. Od ok 15 lat zresztą. Kiedy byłem w liceum, po kolejnym badaniu, jeden z lekarzy powiedział mi wprost: „no z takimi stawami, to przed trzydziestką wyląduje pan na wózku”. Świetne info dla dzieciaka w liceum. Nie ma co...



No dobra. To tylko polska służba (nie)zdrowia. Zacząłem czytać i pytać innych lekarzy co można z tym fantem zrobić. Wyszło na to, że niewiele. Oszczędny tryb życia, żadnych ciężkich rzeczy, basen. Taki pakiet standard. Kolejny, solidny wkurw mnie ogarnął. No bo jak to? Czasem bolą mnie  strzelające, dziadkowe stawy w ciele nastolatka...przecież to nic takiego, prawda? No to kurde nie może tak być. Biorę sprawy w swoje ręce, a łapiduchom mówimy stanowcze „jeszcze zobaczymy”.

Ponad pół roku temu skończyłem 30 lat. I co? Chodzę, żyję  wierzgam kończynami. Oszczędny tryb życia i zero ciężarów?  Mrzonka. Byłem żołnierzem zawodowym, służącym w rozpoznaniu, a po prawie rocznej przerwie spowodowanej dwoma operacjami żony, znowu wracam do ćwiczeń z zamiarem wystartowania w Runmageddonie w przyszłym roku. Ale jakim cudem?

Sprawa nie jest niestety prosta i stawy dalej bolą. Dalej strzelają. Zwłaszcza w zimniejsze dni, przy zmianach pogody, a i bez powodu czasem. Odkąd usłyszałem w jakiej kondycji są moje stawy zacząłem suplementację różnymi preparatami. Chondroityna, glukozamina, MSN, wyciągi i ekstrakty różnych ziół, kolagen itp. W szczytowym momencie przekraczałem zalecane dawki ok trzykrotnie. Choć oczywiście pod okiem lekarza, a nie na własną rękę, aby niepotrzebnie nie obciążać wątroby czy nerek. Jednego mnie to nauczyło – nie ma jednego preparatu, który jest super skuteczny. Najważniejsze to w miarę regularnie zmieniać preparaty patrząc na ich skład, tak aby substancja aktywna (lub ta, której jest najwięcej) nie była taka sama w kolejnych przyjmowanych po sobie suplementach. Dzięki temu organizm dostaje różne składniki, bo przecież zapotrzebowanie na nie zmienia się w czasie. Tak też i organizm nie ma jak się za bardzo przyzwyczaić na konkretne substancje, co zwiększa ich efektywność. Tutaj trzeba jednak zaznaczyć, że suplementacja danym preparatem musi być na tyle długa, aby organizm zdążył się nim wysycić. Ja staram się je zmieniać maksymalnie co 2-3 miesiące.

Osobną kwestią są ćwiczenia i ogólna eksploatacja organizmu. Mając problemy ze stawami trzeba pamiętać o zdrowym rozsądku. Cele treningowe muszą być ambitne, ale realne. I musimy mieć czas na ich osiągnięcie. Ja potrzebuję ok 30-50% więcej czasu od przeciętnego Kowalskiego. Teoretycznie mógłbym zrobić to w tym samym czasie, ale koszt tego byłby dla mnie zbyt duży. Cel treningu to kwestia wtórna. Dla każdego coś innego. Najważniejsze to pamiętać, że trening jest uzupełnieniem normalnego życia. Nie funkcjonuje w oderwaniu od rzeczywistości. Także jeśli czeka nas przeprowadzka – odpuszczamy sobie cięższe treningi. Mamy pracę stojącą – ćwiczymy ze szczególną uwagą plecy i kolana. Przy siedzącej – podobnie, tylko dodajemy barki w miejsce nóg. Chodzi o to, aby odpowiednio wzmocnione mięśnie przejmowały obciążenia, które normalnie poszłyby całkowicie w stawy.

Generalnie staram się kierować kilkoma prostymi zasadami:

1)      Unikam wychłodzenia stawów i staram się je regularnie wygrzewać (okłady, kąpiele, sauna)
2)      Ćwiczę z trochę mniejszym obciążeniem niż pozwalają mi na to mięśnie i ogólna kondycja
3)      Przed treningiem zawsze mam dobrą rozgrzewkę, a po - rozciąganie
4)      Szczególnie mocno zwracam uwagę na techniczną poprawność wykonywania ćwiczeń, w czym również pomaga mi żona (obserwacja drugiej osoby jest niewyobrażalnie pomocna)
5)      Jak boli – nie szarpię się z obciążeniami i je zmniejszam
6)      Od czasu do czasu chodzę na basen
7)      Przy codziennych wysiłkach (jak np. większe zakupy) pamiętam o technikach podnoszenia ciężarów jakie stosuję w czasie treningów
8)      Stosuję różnorodną suplementację stawów
9)      Unikam schylania się – lepiej kucnąć