czwartek, 6 października 2016

NIKE WILD TRAIL

Jako, że zaczęłam uprawiać od niedawna bieganie (po przymusowym roku przerwy od aktywności fizycznych), to za namową męża zakupiłam moje pierwsze w życiu buty biegowe.











Mam bardzo wąską stopę i ciężko było mi coś znaleźć. Miałam wcześniejsze, bardzo pozytywne zresztą, doświadczenia z butami treningowymi firmy Nike. Chyba właśnie dlatego wybór padł na buty właśnie tej marki. Po wielu przymiarkach różnych modeli (nie tylko tej firmy) wybór padł ostatecznie na Nike Wild Trail. W jednej z sieciówek akurat była promocja, więc zmieściłam się spokojnie w 200 zł i jeszcze sporo mi zostało. Stylistyka jest do zaakceptowania – nawet dla mnie, chociaż buty biegowe oklejałam do tej pory etykietą „paskudy”. Wiem, że na rynku są różne wersje kolorystyczne, także tutaj nie ma problemu, bo można coś dobrać.

Mimo, że buty optycznie wydają się być szerokie, to naprawdę dobrze trzymają stopę. Można je bez problemu dopasować, co sprawia, że są naprawdę wygodne. Stopa zawsze w czasie wysiłku puchnie, a póki pięta jest trzymana, to luz w palcach zawsze powinien być – szczególnie w obuwiu sportowym. Dlatego zdecydowałam się na but w rozmiarze 41 pomimo tego, że najczęściej noszę rozmiar 39-40. Są one po prostu dość małe w rozmiarówce. O ile ktoś nie ma kręćka na punkcie numerów na metce, to jest to normalne, ale trzeba poprzymierzać, aby mieć pewność co do rozmiaru.
Poziom amortyzacji oceniam bardzo wysoko. Nie są to buty z najwyższej półki cenowej, a mimo wszystko nie mam się do czego przyczepić. Biegam trochę po chodniku/asfalcie, ale większość po nierównej łące. Ani stopy, ani moje kolana tego nie odczuwają. Nic mnie nie boli, co zdarzało się, kiedy wcześniej biegałam w zwykłych butach treningowych. Stabilizacja i trzymanie się bieżnika nawierzchni również oceniam dość wysoko. Pięta mi nigdzie nie wyjeżdża na wilgotnej ziemi, ani śródstopie się nie ślizga, co również zdarzało się w poprzednim obuwiu, które jednak nie było dedykowane do biegania. Co do użytej mieszanki gumowej i wzoru bieżnika – jest trwała, a bieżnik mimo że nie jest ultra głęboki to na ziemistych trasach doskonale się sprawdza. Na asfalcie też daje radę, choć musiałam się do nich przyzwyczaić.

Drop w tych butach – czyli różnica wysokości między piętą, a śródstopiem jest nieduży. Z informacji znalezionych w internecie ma raptem 4mm, co jest dobre kiedy ktoś biega całą stopą lub na palcach jak ja.

Z innych zalet tych butów warto wymienić choćby to, że buty szybko schną. Także niezależnie od tego, czy przemokły w czasie biegania, czy w czasie czyszczenia, to następnego dnia w zasadzie są suche. Fajną i praktyczną rzeczą są dodatkowe obszycia z tworzywa, które wzmacniają i zabezpieczają palce i piętę. To się naprawdę przydaje, bo but jest odporniejszy i stosunkowo łatwo się czyści.

Nike Wild Trail naprawdę się sprawdzają, więc jeśli się nad nimi zastanawiasz – kup je. Mi jest w nich naprawdę komfortowo – zarówno pod kątem samego biegania, wygody i wsparcia stopy, jak i pod kątem termicznym. Ciepło, ale bez przesady. Idealne na jesień – jak będzie latem to się przekonam później, ale jestem dobrej myśli. Na pewno nie są to super zaawansowane buty dla wymagających, ale jak zaczynasz swoją przygodę z bieganiem lub szukasz dobrych butów do regularnych treningów w terenie mieszanym, to jest but dla ciebie.

Na zdjęciach moja para, która ma już kilka tygodni i trochę przebytych kilometrów. Jednak nie widać po nich, póki co, nawet najmniejszych oznak zużycia.

Więcej zdjęć bucików: http://bit.ly/nikewildtrail