Wakacje – leżing, plażing i
smażing….albo i nie.
Wolny czas każdy spędza tak
jak lubi. My lubimy ruch. Pomiędzy żaglami z niewidomymi i słabowidzącymi z
CROSSu (Ha! Kolejny pucharek za wygrane regaty!), a wyjazdem w góry mieliśmy
trochę czasu, aby skorzystać z zaproszenia od Sztuka Odnowy. Przecież w wakacje
chodzi o to, aby się zregenerować i nabrać siły na resztę roku, nie?
Byliśmy, skorzystaliśmy i
wróciliśmy z gigantycznym uśmiechem na buzi. Przyjazna i życzliwa atmosfera do
tego stopnia, że z krótkiej wizyty zrobiła się kilkugodzinna nasiadówa - tak to
już jest, jak się spotkają ludzie, co mają takiego samego bzika.
Wielki plus, poza sympatycznym
przyjęciem, zasługuje profesjonalna obsługa i bardzo dużo informacji. Dokładne
przyjrzenie się mojej cerze i odpowiednio dobrane preparaty (w 100% naturalne)
dały niesamowity efekt. Może nie na miarę chirurgii plastycznej, ale różnica
zauważalna po jednym zabiegu zrobiła wrażenie nawet na małżowinku.
Cały zabieg na buzię potrwał
godzinę. Wcieranie, oczyszczanie, masowanie olejkiem i ten hipnotyzujący
zapach, unoszący się z każdym robionym preparatem. Rozpływałam się na tej
leżance w aromatach orientu i gdyby mnie mąż paluchem nie dziugał, to
zdecydowanie bym tam odpłynęła daleko śniąc o słodkich migdałach!
No, ale do rzeczy. Jak
pisałam, zabieg potrwał godzinę. Zaczęło się od przemycia twarzy hydrolatem
oczarowym, który redukuje zaczerwienienie i swędzenie skóry oraz łagodzi stany
zapalne. Następnie, aby oczyścić skórę i usunąć martwy naskórek został użyty
peeling kawitacyjny, bo się okazało, że inne oczyszczanie u mnie nie wchodzi w
grę, gdyż mam cerę lekko naczynkową. Po osuszeniu i powtórnym przemyciu twarzy
hydrolatem, został wykonany masaż na bazie olejków z pestek śliwek oraz z
kiełków pszenicy. Olejek z pestek śliwek
z witaminami E i wit. B. zmiękcza i poprawia nawilżenie skóry, zaś olejek z
kiełków pszenicy idealnie sprawdza się natomiast do skory przesuszonej,
gdyż zawarta w nim lecytyna powstrzymuje
utratę wody przez skórę, doskonale nawilża, zmiękcza i natłuszcza skórę.
Substancje proestrogenne zawarte w oleju przyspieszają odbudowę zniszczonego
naskórka. Dzięki temu buzia stała się zrelaksowana i odprężona.
A potem kolej na SERUM
Macerat z nagietka działa
nawilżająco, kojąco, łagodząco, zmiękczająco
na skórę. Dodany został do niego skwalan, który posiada właściwości
wygładzające, nawilżające, zmiękczające i stabilizuje strukturę lipidów
skórnych. Łatwo wnika w głębsze warstwy, dzięki czemu pomaga w przenoszeniu substancji
aktywnych w głąb skóry, a wit. E działa antyoksydacyjnie i ochronnie,
szczególnie przeciw promieniom UV, a także sprzyja formowaniu się kolagenu.
Witamina E jest doskonałym, wręcz niezbędnym dodatkiem do preparatów
przeciwstarzeniowych. Pomaga wygładzić zmarszczki, których jeszcze nie ma zbyt
wiele (tfu tfu). W składzie znalazła się również wąkrota, która poprawia
mikrokrążenie oraz wytrzymałość naczyń krwionośnych, pobudza produkcję
kolagenu, działa oczyszczająco i łagodząco. Co szczególnie dla mnie istotne,
serum zostało sporządzone na miejscu z podstawowych, całkowicie naturalnych
składników, bez żadnej dodatkowej chemii.
MASKA
Za maskę posłużyła glinka
biała, która zawiera cenne mikroelementy, oczyszcza, ujędrnia i nadaje zdrowy
wygląd skórze. Do tego hydrolat oczarowy i pseudokolagen - wyciąg z drożdży,
które zachowują jego naturalną strukturę oraz uzyskują potrzebne właściwości:
nawilżające, przywierające i tworzące delikatną powłokę na skórze. Jest to idealny substytut kolagenu
pochodzenia zwierzęcego, więc to fajna opcja dla osób, które zwracają uwagę
nawet na takie szczegóły. Ponadto powstrzymuje objawy procesu starzenia się
skóry, zatrzymuje i podnosi zawartość wilgoci w skórze, tworząc delikatną powłokę.
W składzie znalazł się też miłorząb japoński, który poprawia mikrokrążenie,
przywraca skórze zdrowy koloryt, łagodzi stany zapalne i wzmacnia naczynka
krwionośne. Podobnie jak serum, tak i maska została wykonana na miejscu bez
dodatkowej chemii.
Jeszcze tylko dopieszczenie
ostatecznego wyglądu w postaci kremu z Organicseries i można było zdobywać
świat. I powiem szczerze, że dawno nie czułam się tak dobrze na twarzy. Relaks,
odprężenie, odżywienie, nawilżenie i wzrok męża, który nie mógł się napatrzeć i
nadziwić efektom. Tak – zdecydowanie polecamy takie miejsca i zdecydowanie
trzeba tam wrócić po jeszcze!